czwartek, 29 października 2015

Chcieć to móc, czyli mały kopniak motywacyjny


Mam dziś dla Was konkretną dawkę motywacji :)

Poznajcie Wiolę, 38 letnią mamę, żonę, kobietę pracującą. Wiola, tak jak każdy, ma wypchany po brzegi grafik, ma obowiązki i nieplanowane zmiany w codziennym rozkładzie jazdy, które życie utrudnić potrafią.

Jednak nie przeszkodziło jej to w osiągnięciu, moim zdaniem, czegoś niebywałego!


Nie regulujcie odbiorników, żaden błąd się tu nie wkradł ;)


Na początku miała cel jak każda osoba z nadmiarem kilogramów w kieszeniach - schudnąć. Nie trudno się domyśleć, że ten proces to nie picie szampana z truskawkami. Wiele osób niestety odpuszcza, gdy nie widzi szybkich efektów. Inni osiągają założony cel i go pielęgnują. Wiola widząc efekty stwierdziła, że “sky is the limit” pociągnęła za wszystkie sznurki, przełamała bariery, chciała udowodnić sobie samej, że potrafi więcej. Postanowiła pracować nad swoją sylwetką w kierunku zawodów Bikini Fitness i próbować swoich sił na Mistrzostwach Polski juniorów i weteranów. Jechała z nastawieniem zgarnięcia wyłącznie nowego doświadczenia do swojego życiorysu. Z czym wróciła?
Przeczytajcie moją rozmowę z Wiolą :)


Jagodowy Fit Styl: Czy niemożliwe istnieje ?
Wiola: Jasne, że istnieje. Jednak wszystko zależy od podejścia. Jeśli czegoś bardzo chcesz i dążysz do tego (oczywiście nie za wszelką cenę), praktycznie wszystko jest możliwe. Nieraz widząc swoje odbicie w lustrze, myślę "to niemożliwe, żebym wyglądała tak jak teraz", a jednak! Chodzi mi o to, że jeśli czegoś się tak bardzo chce np. super formy, to jest to do zrobienia, tylko trzeba czasu, ogromnej cierpliwości i świadomości niejednokrotnych wyrzeczeń.


Jagodowy Fit styl: Potrafisz sobie przypomnieć ten przełomowy moment, w którym postanowiłaś pożegnać się ze zbędnymi kilogramami?
Wiola: Tak, to było w 2010 r, kiedy po badaniach lekarskich okazało się, że mogę mieć bardzo poważne problemy zdrowotne, jeśli nic z sobą nie zrobię.


Jagodowy Fit Styl: Czy od początku pracowałaś nad sobą w celu startu w zawodach?
Wiola: Nie, początkowo miało być tylko na zasadzie schudnięcia i poprawy ogólnej kondycji. Pomysł o wystartowaniu w zawodach zrodził się rok temu. Była to spontaniczna decyzja na zasadzie “a czemu nie, fajnie by było spróbować”. I od tamtego czasu pracowałam systematycznie na formę startową.


Jagodowy Fit Styl: Co było dla Ciebie najtrudniejsze, zacząć pracę nad swoim ciałem czy wytrwać w postanowieniach?
Wiola: {śmiech} Najtrudniejsze jest chyba trzymanie diety, bo jeśli nie trzyma się diety nie ma efektów; co za tym idzie, oddalam się od spełnienia marzeń. Ale treningi też są ciężkie, trzeba pokonywać swoje słabości, to jest walka z samym sobą. Kiedy jest się na deficycie kalorycznym, każdy wysiłek sprawia trudność, do takiego stopnia, że czasem miałam ochotę z tym skończyć, poddać się, położyć spać i.t.d


Jagodowy Fit Styl: Jak udało Ci się pogodzić treningi z codziennością (praca, dom, dzieciaki i inne obowiązki)?
Wiola: Dobra organizacja ponad wszystko. Na szczęście mam taką pracę, która nie koliduje w żaden sposób z obowiązkami domowymi, dziećmi i hobby. Ponadto nigdy nie szukałam wymówek, ja szukałam sposobu aby to wszystko razem pogodzić.


Jagodowy Fit Styl: Miałaś chwile zwątpienia? Jak sobie w takich momentach radziłaś?
Wiola: Jasne ze miałam, nawet na 5 minut przed wyjściem na scenę {śmiech}. W takich chwilach bardzo ważne jest wsparcie bliskich. Dzięki mężowi, trenerce i znajomym, jakoś ten okres przetrwałam. Dzięki ich pomocy jestem pewna, że chcę nadal trenować i startować w kolejnych zawodach. Ponadto stojąc na scenie towarzyszy takie fantastyczne uczucie, że wszystkie te złe chwile zwątpienia mijają.


Jagodowy Fit Styl: Co Cię motywowało, nakręcało żeby iść dalej i nie złamać się?
Wiola: Co mnie motywowało, hmmm, chyba ambicja, ponieważ jak coś robię to robię to na 100% albo nie robię tego wcale. Ponadto bez wątpienia moi bliscy, znajomi i trenerka.


Jagodowy Fit Styl: Czego oczekiwałaś jadąc na zawody?
Wiola: Niczego, to było spełnienie moich marzeń bez względu na wynik.


Jagodowy Fit Styl: Pierwsza myśl, gdy usłyszałaś, że jesteś w finale?
Wiola: Pierwsza myśl? Ha ha ha, nie wierzę!


Jagodowy Fit Styl: Czy sport w jakiś sposób ukształtował Twój charakter. Sprawił, że jesteś bardziej zdyscyplinowana, konsekwentna w działaniu, zorganizowana?
Wiola: Oczywiście. Sport kształtuje nie tylko ciało, ale charakter przede wszystkim. Trzeba być konsekwentnym i systematycznym. Wychodzę z założenia, że jeśli czegoś chcesz to robisz to porządnie albo nie robisz tego wcale. Nie ma czegoś takiego jak “mieć ciastko i zjeść ciastko”. Przykładowo, nie można trzymać diety na 70% i liczyć, że sylwetka się ukształtuje - to oszukiwanie samego siebie. Dieta i treningi muszą być na 100%


Jagodowy Fit Styl: Co mogłabyś poradzić osobom, które tak jak Ty kiedyś, są dziś na starcie zmagań o swój cel?
Wiola: Nie poddawajcie się! Walczcie o swoje marzenia, bo one naprawdę się spełniają, tylko trzeba im pomóc. Trzeba zrobić absolutnie wszystko co w naszej mocy, aby je zrealizować, żeby potem nie można było sobie nic zarzucić.


Jagodowy Fit Styl: Co dalej? Jaki teraz jest Twój cel?
Wiola: {śmiech} Co dalej? Oczywiście dalej będę trenować, trzymać dietę, startować w zawodach - nie będę jeszcze zdradzała tajemnicy w których. Na dzień dzisiejszy wybieram się na kurs instruktora kulturystyki bo wiem, że chcę pomagać innym ludziom w osiągnięciu wymarzonej sylwetki. Korzystając z okazji zapraszam serdecznie na mój fanpage na facebook’u: Wiola Malinowska Bikini Fitness.


Jagodowy Fit Styl: Dzięki za rozmowę. Życzę Ci powodzenia i trzymam mocno kciuki za dalsze sukcesy :)

Fot. Sylwester Szymczuk bodybuilding Photography


“Ku pokrzepieniu” na do widzenia :)



Jeśli kiedykolwiek pomyślisz: “nie dam rady”, “to się nie uda” wróć do tego artykułu. Wszystkie bariery Tworzymy sami w naszych głowach. Bez względu na cele, bez względu na to, na którym etapie ich realizacji jesteś, pamiętaj - dasz radę, osiągniesz to. Jeśli próbujesz, podejmujesz walkę ze swoimi słabościami i jesteś bliżej sukcesu.


Wiola, dzięki uporowi, ciężkiej pracy, konsekwencji w działaniu zdobyła swój Mount Everest.
Tym samym, jest namacalnym dowodem na to, że w sporcie ograniczenia nie istnieją, a chcieć znaczy móc. Nieistotne czy jesteś mamą/tatą na trzech etatach czy zabieganym studentem, nieważne ile lat dynda w Twojej metryce. Walkę o siebie, swoje zdrowie, lepsze samopoczucie, kondycję, formę, możesz zacząć w każdej chwili, w każdym wieku.


Dziewuchy Wy moje, nie każda z Was musi szlifować formę do Bikini Fitness, a męska część populacji ścigać się na wielkość bicka ze Szwarcenegerem ;) Wyznaczajcie sobie swoje cele, trzymajcie się swoich postanowień i realizujcie swój plan.


Jeśli natomiast czujesz, że coś zaczyna Cię przerastać, a przypływ “jesiennej rozlazłości” sprawia, że tracisz motywację, zatrzymaj się na chwilę, złap oddech i spójrz realnym okiem na swój plan. Może zbyt wiele oczekujesz w zbyt krótkim czasie, może za szybko gonisz za tą swoją upragnioną marchewką. Pamiętaj, że wszystko wymaga czasu i zaangażowania, ale co najważniejsze wiary w siebie, bo to ona pozwala robić i osiągać rzeczy niebywałe.


Pamiętajcie, że “nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko te, z których za szybko rezygnujemy”. Dlatego zmień “nie dam rady” na “zrobię to”. Wyświadcz sobie przysługę i próbuj, działaj, bo nic się nie wydarzy bez Twojej obecności.


Dzięki takim osobom jak Wiola, nakręcam się jak królik Duracell i lecę na trening realizować swoje cele. Mam nadzieję, że Wy też ;)



Peace ;)



piątek, 16 października 2015

Zdrowe odżywianie kontra odchudzanie

Nie pałam sympatią do słowa dieta, ponieważ dla wielu jest to określenie magicznej sztuczki na zgubienie kilogramów w mgnieniu oka.

Nie będę Was zanudzać słownikową definicją tego słowa. Wtrącę tylko, że dieta to indywidualny sposób odżywiania każdego z nas.

Różnica między “jem zdrowo” a “jestem na diecie” jest kolosalna.
Poniżej mam dla Was małe porównanie, widziane moim okiem.

Tak dla jasności, określenie “dieta cud” pełni rolę takiego worka, do którego wrzuciłam wszystkie zabiegi z krainy kucyków Pony, obiecujące “-30kg w czi dni” i tym podobne klimaty.



Wnioski i mądrości ciotki dobra rada



Nie postawiłam jako pierwsza stopy na ziemi dziewiczej poruszając ten temat, wiem. Jednak spacerując po internetach, śledząc media społecznościowe i kanały poruszające szeroko pojęte tematy odżywiania, czytam i nie dowierzam co te człowieki sobie robio! Jadłospisy wielu osób wyglądają jak u studenta na wiecznym debecie. Ponadto przekonanie, że tak właśnie wygląda zdrowe odżywianie, które nadal przez spory procent społeczeństwa jest mylone z notorycznym odchudzaniem. Ugh!

Zdrowe odżywianie jest ukierunkowane na ogólną poprawę stanu zdrowia i kondycji naszego organizmu. Oczywiście celem może być chęć pozbycia się zbędnych kilogramów, ale również i przygarnięcia kilku w celu uzyskania prawidłowej masy ciała, bądź po prostu utrzymanie obecnej wagi. Jeśli ktoś chce się “zdrowo odchudzić”, zdaje sobie sprawę z tego, że organizm nie zgarnął hurtem nadprogramowych kilogramów z niedzielnej wyprzedaży. Zdrowe odżywianie, które wiąże się z wprowadzaniem stałych zmian wymaga czasu i cierpliwości. Jednak warto się tego podjąć ponieważ efekty zostaną z nami dożywotnio. A stopniowo wprowadzane zmiany, które początkowo są wyzwaniem, stają się nawykami, naszą codziennością.

Dietki cud ślepo zaprogramowują nasze głowy na odchudzanie i wymarzoną sylwetkę obiecując, że staniemy się klonem jakiejś gwiazdki-celebrytki (tak, cycki też nam powiększą a nos zmniejszą).
Krótkoterminowe cele, które często nas przerastają, chęć osiągnięcia zbyt wiele w ekspresowym czasie, prowadzą donikąd. Restrykcyjne diety, narzucanie sobie rygorystycznych, bzdurnych zasad, w konsekwencji robią nie tylko spustoszenie w naszym organizmie. Taki sposób działania odbija się znacząco na psychice, która przeważnie wysiada jako pierwsza. Do czego to prowadzi? Do zniechęcenia, zrzucania winy na "złe geny" i "grube kości".

Jedz zdrowo, trenuj z pasją i zaangażowaniem, żyj i ciesz się świetną formą.
Wsłuchaj się w swój organizm i wprowadzaj zdrowe zmiany w odpowiednim dla siebie rytmie. Efekty przyjdą szybciej niż się wydaje, tylko wykaż się odrobiną cierpliwości, konsekwencji i rozsądku.


Szanuj swoje ciało. Nowe dostaniesz tylko wtedy, kiedy zadbasz o to, które już masz.



Peace

piątek, 2 października 2015

Produkty dla dzieci a zdrowie

Na wstępie spowiedź święta ;) Moje jedyne i ukochane dziecko porusza się na 4-ech włochatych łapkach, a gdy ma pustą michę to miauczy upierdliwie (poznaliście już Sziszę;)). Jednak brak małego serdelka gatunku Homo sapiens w domu nie sprawia, że nie interesuje mnie jakość pokarmu trafiającego do wszystkich małych brzuszków.

Nim przejdę do konkretów zaznaczę również, że do napisania tego posta natchnęła mnie Pani Sylwia (pozdrawiam serdecznie :)), która poprosiła, abym przez swój rentgen w oczach przepuściła sklepowe produkty przeznaczone dla małych dzieci.


Na pierwszy ogień trafiły produkty dla najmłodszych berbeci. Na etykietach marek jakie miałam możliwość prześledzić nie dzieją się co prawda sceny dantejskie, ale różowo też nie jest. Kupując produkt dla niemowlaka, automatycznie spodziewamy się bardzo dobrego składu. Rzeczywistość jednak trochę nas rozczaruje.


Kaszki mleczne/mleczno-ryżowe






Wszystkie kaszki od producentów widocznych na zdjęciach zawierają zarówno olej palmowy jak i słonecznikowy, rzepakowy i czasem kokosowy. Nie ma żadnej informacji na temat tego czy oleje są rafinowane, czy też nie. Jedynie na etykiecie kaszki Nestle widnieje informacja, że dodany olej rzepakowy jest niskoerukowy (charakteryzujący się wysoką zawartością nienasyconych kwasów tłuszczowych i niską zawartością szkodliwego kwasu erukowego). Ilość cukru w takich kaszkach powala. Można oczywiście wybierać te z napisem “bez dodatku cukru”, jednak należy uważnie przeczytać skład w celu sprawdzenia, czy cukier nie zaczaił się pod inną postacią np. syropu glukozowego lub zagęszczonego soku.

Kaszki zawierają również wypełniacze min. maltodekstrynę i/lub skrobię (np. kukurydzianą, pszenną). W kaszce BoboVita znalazła się lecytyna sojowa, producent nie napisał żadnych informacji na jej temat (czy jest GMO, czy też nie, a jak wiadomo genetycznie zmodyfikowana soja może mieć wysokie stężenie toksyn). Uważam, że produkty dla niemowląt nie powinny zawierać takich rarytasów, tym bardziej, że cena kaszek wcale niska nie jest, składniki powinny być zatem lepsze jakościowo.

Zobaczmy ile cukru siedzi w takich kaszkach (przyjęłam, że 1 łyżeczka to 4g):


  • Mleczna kaszka manna o smaku owocowym BoboVita: cukier w jednej zalecanej porcji (45g) ponad 4 łyżeczki
  • Kaszka malinowa mleczno-ryżowa Nestle: cukier w jednej zalecanej porcji (50g) ponad 3 łyżeczki. Malin w kaszce ze świecą szukać (0,5%) jej rolę odgrywa aromat - niestety nie naturalny.
  • Kaszka Humana: cukier (glukoza, fruktoza) w jednej zalecanej porcji (50g) 4 łyżeczki.
  • Kaszka mleczno-owocowa babydream: cukier w porcji (100g) ponad 6 łyżeczek. Na opakowaniu widnieje informacja, że zalecana porcja to 180g. Coś tu chyba nie halo. Ogólnie w kaszce jest dość “ciekawie”, cukier występuje pod trzema postaciami: glukoza, syrop glukozowy, fruktoza (nie ma informacji czy pochodzi naturalnie z owoców, których tak de facto nie znajdziemy wiele). Jedynie suszona marakuja zasługuje na miano owocu, reszta to soki i proszki owocowe - całość stanowi 1,5% produktu.


W ramach przypomnienia: według WHO (Światowa Organizacja ds. Zdrowia) dopuszczalna dzienna, bezpieczna dla zdrowia dawka cukru spożywanego przez dzieci nie powinna przekroczyć 12g czyli 3 łyżeczek.

Ogólne zalecane dzienne spożycie cukru nie powinno przekraczać 10% przyjmowanych kalorii w naszej diecie. Trwają dyskusje, aby zmniejszyć ją do 5%.





Dania w słoiczkach


Skład dań słoiczkowych od producentów, których miałam możliwość przejrzeć nie jest tragiczny. Jednak procentowa ilość owoców, warzyw, mięsa i.t.p vs. wypełniacze, cukier i inni, wypada bardzo różnie. Procent wartościowych składników waha się średnio od ok. 50% do 85%. Wbrew pozorom znane, droższe marki wcale nie wypadły lepiej niż tańsze. Znacie mnie już trochę i wiecie, że jestem zwolenniczką zasady “zrób to sam”. Wiem, że czas to pieniądz i często taki gotowy obiadek ratuje głodny brzuszek dziecka i nasz grafik, jednak warto przygotowywać w miarę możliwości obiadki czy deserki w domu. Poniżej dwa przykładowe składy takich słoiczków.

  • Bobofrut smaki dzieciństwa


    W składzie znajdziemy: sok jabłkowy i jabłka (56,3%), sok gruszkowy (30%), śliwki (7%), witamina C, skrobia kukurydziana, kwas cytrynowy. Producent nie popisał się składem ponieważ tak do końca nie możemy stwierdzić ile w słoiczku jest owoców, ile soków owocowych (wspólny procent jabłek i soku jabłkowego), a ile skrobi kukurydzianej tj.wypełniacza. Ponadto kwas cytrynowy, który jest bezwartościową substancją syntetyczną uznaną za związek rakotwórczy, w daniu dla niemowlaka? - słabo. Taki posiłek/deser można z powodzeniem przygotować w domu, bez zbędnych wypełniaczy, szkodliwych substancji i w 100% z owoców.



  • HiPP Przysmak na dobranoc


    Skład: mieszanka mleczna zawiera (mleko 33%, woda, odtłuszczone mleko 18%, olej kukurydziany); w biszkoptach znajdziemy m.in. syrop glukozowy i olej palmowy; ponadto w całości m.in: cukier, skrobia ryżowa, płatki z pełnego ziarna zbóż (zaledwie 1%). Zawartość cukru ogółem tj.w 190g - 13,1g. Producent informuje, że niektóre składniki pochodzą z rolnictwa ekologicznego w tym m.in. olej palmowy, jednak brak informacji mówiącej o tym czy olej jest rafinowany, czy też nie. Ponadto syrop glukozowy z cukrem w duecie daje ogółem ponad 3 łyżeczki cukru na słoiczek. Po takim “słodkim strzale” nie mam pewności czy dzieciak będzie miał dobry sen.





BoboVita herbatka o smaku brzoskwiniowym




Tu się dzieje niezła impreza...
Skład: dekstroza, cukier rafinowany, kwas cytrynowy, maltodekstryna, proszek z brzoskwini (0,4%), witamina C, bezkofeinowy ekstrakt z czarnej herbaty (0,6%), naturalny aromat. Cukier w 100g granulatu 94,3g, a w jednej porcji gotowej herbatki 3,5g. Herbatka nie jest z brzoskwiń tylko o smaku brzoskwiniowym, który tworzy aromat (na szczęście naturalny). Biorąc pod uwagę skąpą ilość brzoskwiniowego proszku i ekstraktu z czarnej herbaty, rolę pierwszoplanową w składzie odgrywa: cukier rafinowany, dekstroza i maltodekstryna, na dokładkę kwas cytrynowy - dość niesmacznie. Herbatki powinny unikać nie tylko dzieci, ale również i dorośli.





HiPP Pierwsze ciasteczka




Skład: mąka i skrobia pszenna, cukier, olej palmowy i słonecznikowy (z rolnictwa ekologicznego jednak nie jest napisane czy nierafinowany), mleko chude w proszku, wodorowęglan potasu (określony jako niekorzystny dla zdrowia), wyciąg z wanilii Bourbon, witamina B1.
Według producenta dzienna porcja (tj. 5 sztuk) ciasteczek pokrywa 40% dziennego zapotrzebowania na witaminę B1, jednak taka porcja to jednocześnie 5,5g cukru. Dlaczego od najmłodszych lat trzeba zapoznawać dziecko z cukrem? Dlaczego pierwsze ciastko musi być równoznaczne ze wsadzeniem mu do dzioba kopiastej łyżeczki substancji, która człowiekowi w codziennym jadłospisie jest kompletnie zbędna?


Przykładowe produkty dla dzieci starszych:



Kaszka Mleczny Start




Reklama produktu i nazwa Mleczny Start sugeruje, że to produkt idealny na śniadanie dla dziecka. Etykieta mówi coś zupełnie innego.
W składzie znajduje się m.in.: kasza manna z pszenicy (49%), odtłuszczone mleko w proszku (18%), cukier, syrop glukozowy, olej palmowy, suszone banany 0,05% - dość skąpo, resztę bananowej roboty robią aromaty. Kaszka zawiera ogółem prawie 5 łyżeczek cukru. Produkt doprawiono witaminami i minerałami jednak o wiele bardziej przyswajalne będą te z naturalnych źródeł. Nie jest to pożywna i zdrowa opcja na śniadanie.





Płatki śniadaniowe nie powinny znaleźć miejsca w naszej diecie, a co dopiero w diecie dzieciaków. Dlaczego? Poniżej odpowiedź:



Płatki śniadaniowe Mlekołaki




W składzie m.in: cukier, glukoza, ekstrakt słodowy jęczmienny, tłuszcz palmowy, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu (3,9%), czekolada mleczna (dokładnego składu nie podano), lecytyna sojowa, aromaty. 100g produktu ma trochę ponad 7 łyżeczek cukru.




Płatki kukurydziane Cornflakes




W składzie m.in: cukier, glukoza, miód, sól, cukier brązowy, syrop cukru inwertowanego, melasa cukru trzcinowego, fosforany sodu (uznane za niekorzystne), orzeszki ziemne (8,2%). Cukier w 100g również ponad 7 łyżeczek.





Frutek aqua




O smakowych wodach dla dzieci już wspominałam. Frutek, to kolejny przykład na to, że taka woda to sam cukier i...uwaga, uwaga, w tym przypadku benzoesan sodu E211, który jest rakotwórczy i wywołuje reakcje alergiczne. Ponadto drażni śluzówkę żołądka, przyczynia się do marskości wątroby i choroby Parkinsona, uszkadza DNA – potwierdzone badaniami, w połączeniu z witaminą C (kwas askrobinowy E300) tworzy rakotwórczy benzen.
W składzie m. in.: cukier i/lub syrop glukozowo-fruktozowy, kwas cytrynowy, substancje konserwujące: sorbinian potasu (budzi sprzeczne dyskusje) i benzoesan sodu. W 100ml upchano 5,2g cukru, butelka ma 500ml. Szklanka takiej wody to ponad 3 łyżeczki cukru. Fuj.





Kubuś Play




Kubuś Play sokiem nie jest, to napój składający się z cukru, zagęszczonych soków owocowych, cukru i cukru. Nie kupujemy, nie pijemy.
W składzie m. in.: soki z zagęszczonych soków (marchew, jabłko, czereśnia, limetka), cukier, kwas cytrynowy, aromaty. Do butelki 400 ml wrzucono prawie 10 łyżeczek cukru!





Napój kakaowy Puchatek




Kakao to bardzo wartościowy element naszej diety i diety dzieciaków. Jednak Puchatek i tym podobne “delicje” nie mają nic wspólnego z prawdziwym, zdrowym kakao.
W składzie znajduje się: cukier, glukoza, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu (16,5%), lecytyna sojowa, aromat, witaminy. Sugerowana dzienna porcja 20g zawiera ponad 4 łyżeczki cukru.
Zdanie od producenta: " Zróżnicowana dieta i zdrowy tryb życia są istotne dla zachowania zdrowia. Zaleca się spożycie Puchatka codziennie." - nie, dziękuję.





Parówki Drobisie




Parówki nie są “must have” w niczyjej diecie, jednak jeśli są produkowane dla dzieci, powinny miło zaskoczyć składem. Czytając etykietę parówek Drobisie, na język cisną się soczyste słowne ozdobniki...
W składzie m.in.: mięso kurcząt 63%, mięso wieprzowe 13,5%, skórki z kurcząt, tłuszcz wieprzowy, woda, białko sojowe, skrobia ziemniaczana, sól, aromaty, przyprawy, ekstrakty przypraw, wzmacniacz smaku: glutaminian sodu E621 (substancja silnie uczulająca i uzależniająca, przyczynia się do migrenowych bólów głowy, astmy, bólów żołądka, kołatania serca, nadmiernej potliwości, podwyższa ciśnienie krwi, ma negatywny wpływ na układ nerwowy i mięśniowy, zwiększa ryzyko wystąpienia otyłości, może podrażniać układ oddechowy, przyczynia się do pogłębiania choroby Alzheimera), substancja konserwująca: azotyn sodu E250 - określony jako niebezpieczny i potencjalnie rakotwórczy.





Jogurt Carrefour waniliowy z drażami




Matko i córko, nie wiem jak taki jogurt można dopuścić do sprzedaży z myślą o dzieciach.
W składzie jogurtu znajduje się m.in.: cukier, skrobia modyfikowana, syrop glukozowo-fruktozowy, aromat. W drażach: cukier, guma arabska (niekorzystna dla zdrowia), wosk carnauba, szelak, pszczeli biały i żółty (wszystkie uznane za bezpieczne, jednak mogą wywoływać reakcje alergiczne, podrażniać żołądek i skórę), barwniki w tym koszenila E120 (najlepiej unikać, jego ew.szkodliwość jest poddana ponownej ocenie przez Europejski Urząd ds.Bezpieczeństwa Żywności), dwutlenek tytanu (zalecana ostrożność, ponoć w Polsce substancja zabroniona), tlenki i wodorotlenki żelaza (podejrzany, jest zalecana ostrożność). W porcji 135g jest ponad 5 łyżeczek cukru.






Petitki Lubisie




Petitki Lubisie to (wcale nie) przepyszne misie.. Kolorowa reklama z sympatycznym miśkiem zachęca małych odkrywców do wcinania Lubiśka nawet na śniadanie.
W składzie nadzienia m.in: syrop glukozowo-fruktozowy, przeciery owocowe 45%, glicerol, kwas cytrynowy pomimo, że użyto również kwasu jabłkowego i cytryniany sodu, które pełnią również funkcję regulatora kasowości, guma ksantanowa, zagęszczony sok z czarnego bzu. W składzie biszkoptu: syrop glukozowo-fruktozowy, cukier, olej rzepakowy, glicerol, aromaty, spulchniacze. Całe ciastko zawiera trochę ponad 2 łyżeczki cukru.
Jeżeli dla producenta Lubisiów tak wygląda pożywne śniadanie dziecka… słów brak.





Mleczne kanapki
(biszkopt z mlecznym nadzieniem)


Zobaczmy, czy produkty typu mleczna kanapka, rzeczywiście powinny “koniecznie wpaść między posiłkami” dzieci:




W składzie kanapki Donald Duck m.in.: mleko pełne (18%), mleko zagęszczone słodzone (mleko pełne, cukier), olej słonecznikowy, olej palmowy – dawka podwójna i w nadzieniu i w biszkopcie, syrop glukozowo-fruktozowy, aromaty, substancje spulchniające. Kanapka zawiera ponad 2 łyżeczki cukru.




W składzie Kinder Pingui m.in.: mleko pasteryzowane (21%), cukier, tłuszcz palmowy, dekstroza, syrop glukozowo-fruktozowy, aromaty, czekolada i w jej składzie lecytyna sojowa, cukier i wanilina (syntetyczny związek, który może wywołać egzemę, podrażnienia i zapalenia skóry, zmiany pigmentacji. W Narodowym Instytucie Zdrowia Stanów Zjednoczonych jest w rejestrze niebezpiecznych związków chemicznych. Jest oznaczona symbolem R22 co oznacza, że działa szkodliwie po połknięciu). Zawartość cukru - ponad 2,5 łyżeczki.






Zbożowa kanapka Mleczny Start




Pomimo tego, że produkt zalicza się do słodyczy, jego nazwa i widniejące na opakowaniu witaminy sugerują, że to alternatywa zdrowej przekąski lub dobry dodatek do drugiego śniadania. Cudów po tym produkcie się nie spodziewałam, ale na takie fajerwerki nie liczyłam.
W składzie znajdziemy m.in,: syrop glukozowy, cukier, syrop cukru inwertowanego, ekstrakt słodowy jęczmienny, tłuszcz palmowy i rzepakowy (częściowo utwardzone), lecytyna sojowa, kwas cytrynowy, fosforany sodu (E339 substancja spulchniająca uznana za niebezpieczną, zakłóca procesy trawienne). Producent opisuje produkt jako kanapkę z płatków zbożowych, gdzie wymienione są raptem płatki owsiane, a informacji o ich ilości brak. 19% stanowi mąka pszenna, pszenna pełnoziarnista, kukurydziana i ryżowa. Oczywiście emulgatory i substancje utrzymujące wilgoć są. Taka “kanapka” to 3 łyżeczki cukru. Przyswajalność dorzuconych witamin i minerałów stoi pod znakiem zapytania, jednak ich obecność sprawia, że producent mógł dorzucić zdanie mówiące o tym, jak ważna jest zróżnicowana dieta i zdrowy tryb życia, tak więc zaleca spożycie 1 takiej kanapki dziennie… Po moim trupie.





Guma Orbit for Kids





“Orbitka” dla dzieci składa się głównie z bazy gumowej i substancji słodzących m.in:

- sorbitol i mannitol: uznane za substancje niekorzystne, mogą zakłócać pracę żołądka; w szczególności powinny ich unikać m.in.dzieci
- sukraloza: budzi wiele kontrowersji. Dokopałam się do informacji, że przy produkcji sukralozy stosuje się fosgen tj. bardzo toksyczny gaz. Tak na marginesie, był on używany jako gaz bojowy podczas I wojny światowej;
- acesulfam K: spożywany w nadmiarze może sprzyjać nowotworom i chorobom układu nerwowego, niewskazany dla dzieci, sprzeczne zdania naukowców dotyczące bezpieczeństwa tej substancji, najlepiej unikać.
Ponadto zawiera przeciwutleniacz BHA (E320), który jest szkodliwy i w niektórych krajach zabroniony; wpływa bardzo źle na poziom cholesterolu.

Mr. Wrigley - shame on you!



Przy wyborze w/w produktów nie kierowałam się marką. Sięgałam po te artykuły spożywcze, które zwracały moją uwagę z różnych względów.

Kolorowe opakowania, uśmiechnięte misie i inne ulubione postaci z kreskówek, przyciągają wzrok dzieci. U rodziców natomiast, mogą wzbudzać zaufanie, bo skoro produkt został stworzony z myślą o dzieciach, na pewno jest bezpieczny, wartościowy i zdrowy.

Przerażający jest fakt, że producenci zasypują cukrem żołądki dzieciaków od kołyski, a większość produktów, których zarówno opakowanie jak i reklama kierowane są bezpośrednio do nich to słodycze, desery i inne “ciastki”. Zdrowy, taki przez duże Z, produkt dla dzieciaka, to zjawisko rzadkie jak zimą słońce w Skandynawii.

Do szału doprowadza to, że produkty, które kojarzą się ze zdrowiem np.woda mineralna, jogurt, kaszka, zbożowa kanapka mają na drugie imię cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, olej palmowy z benzoesanem sodu na dokładkę. Promowanie takich delicji zdrowymi hasłami działa na mnie jak czerwona płachta na byka.

Nie można ufać reklamie, bajkowej etykiecie czy dopiskowi “for kids”. Czytanie etykiet to nasz dożywotni obowiązek jeśli chcemy mieć kontrolę nad tym co jemy i co kładziemy na widelce dzieciom.