wtorek, 16 sierpnia 2016

Dieta biurowa, czyli czym Polacy trują się w pracy...


Życie biurowe, jakie by nie było, rządzi się swoimi prawami. Terminy gonią, wszystko ma być załatwione na wczoraj, projekty muszą się kręcić na pełnej a klienci nie mogą czekać. W tym całym pierdolniku (sorry, czasem trzeba słowem w sedno) brak czasu na chwilę oddechu, nie mówiąc o porządnym posiłku. W międzyczasie jedynie łyk zimnej już kawy (u większości niestety z automatu) i gryz drożdżówy z Biedrony albo kanapki-gotowca z automatu, bo przerwy śniadaniowej żal na jedzenie marnować, dymek ważniejszy. Gdy głód pępkiem zaczyna wychodzić, automat ratuje życie oferując paletę snickersów i innych tego typu delicji, paluszek też się znajdzie i zimna cola - must have.

A na mnie czeka zrobiony w domu omlet "na bogato" (czyt. ze wszystkim co się w kuchni nawinęło ;)), bidon z wodą z cytryną i zaparzona kawa w kubku termicznym. W drodze do pracy łapnę 1,5l Muszyniankę - tak można pracować.

Rzucając moim ciekawskim okiem w talerze osób, z którymi spędzam swoje pół życia, stwierdzam z przykrością, że nie jest kozacko Misie Malinowe… W pracy (obawiam się, że poza nią również) za często łapane są przypadkowe “śmieciowe przekąski”, za często pite słodzone wstrętne napoje, a dzień zaczynany od 7days’a czy lukrowanego, plastikowego pączka nie jest najlepszym pomysłem . Stres i ciągła gonitwa idąca w parze z kiepskim posiłkiem, strzałem cukru co chwile i nadmiarem kofeiny, powoduje że na własne życzenie serwujemy sobie gwóźdź do trumny.

Poniżej zestawienie kilku pychot, po które zdecydowanie nie powinniśmy sięgać, nie tylko w pracy, takie produkty należy wykopać ze swojego menu ze skutkiem natychmiastowym i nieodwracalnym. O!



Dania typu gorący kubek

Nie jest nowością i wielkim odkryciem, że dania instant zaśmiecają organizm na poziomie mistrzowskim. Nie znajdziemy w nich ani grama wartościowych i odżywczych składników. W ich skład wchodzą praktycznie tylko i wyłącznie wypełniacze, aromaty, konserwanty, cała gama sztucznych dodatków smakowych, utwardzone tłuszcze i rzecz jasna glutaminian sodu w takiej ilości, że moja mała głowa nie ogarnia. Taki posiłek to jak łyżką w zęby. Dla przykładu trzy “delicje”: 




Knorr: makaron (55%), mąka pszenna semolina tj. durum, szpinak (1,1%), sól (wymieniona w składzie 3 razy), skrobia, ser (6,5%), tłuszcz mleczny, cukier, maltodekstryna, tłuszcz palmowy, ekstrakt drożdżowy (czyli glutaminian sodu, który miał swoje 5 minut w jednym z wcześniejszych postów. Dla przypomnienia jest to substancja silnie uczulająca i uzależniająca, przyczynia się do migrenowych bólów głowy, astmy, bólów żołądka, kołatania serca, nadmiernej potliwości, podwyższa ciśnienie krwi, ma negatywny wpływ na układ nerwowy i mięśniowy, zwiększa ryzyko wystąpienia otyłości, może podrażniać układ oddechowy, przyczynia się do pogłębiania choroby Alzheimera), mleko odtłuszczone, pomidory, cebula, szczypiorek, kurkuma, aromaty, laktoza, białka mleka, preparat serwatkowy, przeciwutleniacze: alfa-tokoferol (syntetyczny odpowiednik witaminy E), estry kwasów tłuszczowych i kwasu askorbinowego (E304, połączenie kwasu tłuszczowego z kwasem askorbinowym - konserwuje). Fuj.

Vifon: dodatki smakowe (64%) - cukier, pomidor w proszku (25%), zabielacz (tłuszcz palmowy, syrop glukozowy, kazeinian sodu, emulgator E471 mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych, E554 - krzemian glinowo-sodowy niekorzystny, zakazany w Japonii, powinny unikać osoby z chorobami serca i nerek, aromat); sól, tłuszcz palmowy, wzmacniacz smaku: glutaminian monosodowy i guanylan disodowy, inozynian disodowy, ekstrakt drożdżowy w proszku - czyli glutaminian sodu i jego pochodne do potęgi entej, E551 (krzemionka), kwas cytrynowy, guma ksantanowa (tj. sfermentowany cukier pozyskiwany przeważnie z kukurydzy, soi lub pszenicy genetycznie modyfikowanej, działanie przeczyszczające, może pogłębiać niektóre schorzenia tj. zespół jelita drażliwego i zapalenie okrężnicy, może podrażniać układ trawienny, uczula), aromat, kluski: tłuszcz palmowy, mąka pszenna, skrobia modyfikowana, sól, cukier, węglany potasu i sodu (sub.spulchniająca, niekorzystnie wpływa na organizm, duże dawki mogą spowodować krwawienia żołądkowo-jelitowe, biegunki, wymioty, w skrajnych przypadkach...śmierć...grubo) , trifosforany (może nasilać osteoporozę i powodować problemy metaboliczne), guma guar. Hmmm, miód malina.

Gorący kubek makaron z sosem gulaszowym: 56% makaron (mąka pszenna durum, białko jaja kurzego w proszku), skrobia, ziemniaki (4,2%), aromaty, koncentrat pomidorowy (3,8%), sól, wzmacniacze smaku: glutaminian monosodowy, guanylan disodowy i inozynian disodowy, mięso wołowe (3,3%), papryka (2,4%), cebula (4,1%), olej palmowy, maltodekstryna, fruktoza, sos sojowy, białko jaja kurzego w proszku, ekstrakt drożdżowy. W porcji prawie łyżeczka soli, łyżeczka cukru. O zgrozo.



Przekąski “chlebowe”

Osoby “na głodzie”, często sięgają po różnego rodzaju zapychacze. Najczęściej są to paluszki lub reklamowane jako mega zdrowe, Sunbites (o ich składzie pisałam w poprzednich postach). Na tę listę wskakują również i takie rarytasy:



Bruschette Maretti: olej palmowy, mąka pszenna, mąka kukurydziana, preparat o smaku - pomidory oliwki i oregano (5,5%) w którym jest (dekstroza, sól, skrobia kukurydziana, proszek pomidorowy, cebula i czosnek w proszku, glutaminian sodu i hydrolizowane białka roślinne (czyli ponownie glutaminian sodu), kwas cytrynowy (bezwartościowa substancja syntetyczna, uznawana za rakotwórczą) i octowy (uważany za nieszkodliwy), laktoza, maltodekstryna, dwutlenek krzemu i aromaty), sól, odtłuszczone mleko w proszku, cukier, suszony gluten, drożdże, guma guar, dekstroza, emulgator E471 mono i diglicerydy kwasów tłuszczowych estryfikowane kwasem mono i diacetylowinowym (uznany za bezpieczny, zakazany w Japonii).

Bakerolls tomato olive: mąka pszenna, olej palmowy, dekstroza, koncentrat soku z buraków, substancje aromatyczne, sól, cukier, mąka sojowa, drożdże, przyprawy. Ani grama oliwek i pomidorów, czyli całą robotę robią sztuczne aromaciki - cool. 



Grissini Torinesi: mąka pszenna, margaryna roślinna (olej palmowy i słonecznikowy, woda, emulgator E471, sól), sól, drożdże, mąka ze słodu pszenicy.

Grissini Roberto: mąka pszenna, olej palmowy, smalec, słód jęczmienny, sól, drożdże, mąka słodowa pszenna, gluten pszenny, przeciwutleniacz: ekstrakt z rozmarynu.



7 Days

“Dobre i bez gadania”, “podwójnie smaczny”, “świeżo wypiekany rogalik z pysznym nadzieniem w środku” - nie sądzę. Zerknijcie proszę na skład… nie wymaga komentarza, wszystko mówi samo przez się.



skład ciasta: mąka pszenna, olej palmowy, słonecznikowy, z nasion bawełny, rzepakowy, cukier, stabilizator mono i diglicerydy kwasów kwasów tłuszczowych, syrop glukozowo-fruktozowy, drożdże, sól, kwas cytrynowy, wanilina (syntetyczny związek, który może wywołać egzemę, podrażnienia i zapalenia skóry, zmiany pigmentacji. W Narodowym Instytucie Zdrowia Stanów Zjednoczonych jest w rejestrze niebezpiecznych związków chemicznych. Jest oznaczona symbolem R22 co oznacza, że działa szkodliwie po połknięciu), substancja konserwująca propionian wapnia (niekorzystny, może powodować bóle i zawroty głowy oraz migreny, nasilać objawy astmy, powodować podrażnienia żołądka i skóry, problemy w nauce i behawioralne). Nadzienie: olej palmowy, syrop glukozowy, cukier, odtłuszczone kakao w proszku, odtł.mleko w proszku, alkohol etylowy, emulgator estry kwasów tłuszczowych i poliglicerolu (sklasyfikowane jako bezpieczne jednak zakazany w Japonii i Australii), wanilina, sub.żelująca alginian sodu (zaliczany do bezpiecznych jednak hamuje wchłanianie składników odżywczych głównie żelaza). K a t a s t r o f a !



Wypieki “biedronkowe”

Reklamowane jako zawsze świeże i chrupiące, pyszniutkie i zdrowe, oczywiście najlepsze na śniadanie, obiad i pewnie kolację też, po prostu omnomnomnom. A jak jest w rzeczywistości? Co kryją te wszystkie “ciastki”?

Tak naprawdę robi się je z ciasta głęboko mrożonego, którego wartość odżywcza nie prezentuje się różowo. Ciasto głęboko mrożone zawiera liczne ulepszacze, konserwanty i utwardzone tłuszcze. Produkowane jest na tony, następnie wypiekane, chłodzone i mrożone (najczęściej ciekłym azotem). Całe wieki czeka w magazynach na transport, a następnie Biedrona, Lidl, Tesco i.t.p wypieka i reklamuje jako świeżutkie prosto z pieca miód malinka, fee. Miejsce produkcji tego rarytasku - wielka niewiadoma, to różne rejony kraju a najczęściej świata. Taki produkt, według prawa polskiego, powinien obowiązkowo zostać oznaczony informacją, że został wyprodukowany z ciasta głęboko mrożonego. Ponadto zawierać informację na temat użytych składników, datę minimalnej trwałości, dane na temat tego kto produkuje i paczkuje środek spożywczy. W realu wygląda to kiepsko ponieważ o ile małym druczkiem zdanie “wyprodukowano z ciasta głęboko mrożonego” widnieje, to reszta wymaganych informacji owiana jest tajemnicą.

Wycieczki po supermarketach potwierdziły, że wymagane informacje nie są podawane. Jedynie Tesco może się pochwalić sumiennością. Nie robiłam fot, sorry ale taka adrenalina się z tym wiąże, moje serce by tego nie wytrzymało ;) I tak już w Rossmannie ścigają mnie listem gończym.



Biała buła z topionym serkiem

Biała buła z Biedry (bo jest za rogiem) maźnięta topionym serkiem, to najczęściej robiona w pracy kanapka jaką me oczy zarejestrowały; a i warzywa do tego nie uświadczysz. Czego dostarcza nam taka kanapa? Ano wielu ekstremalnych składników, jednak żaden z nich nie odżywia organizmu. 



Kostka topiona ze szczypiorkiem: woda, oleje palmowy i kokosowy, częściowo utwardzony palmowy i rzepakowy, mleko w proszku odtłuszczone, serwatka w proszku, skrobia kukurydziana, sole emulgujące E450 E452 E339 (zaliczane do sub.nieszkodliwych, jednak ich spożywanie blokuje wchłanianie żelaza, magnezu i wapnia, źle wpływa na nasz metabolizm i pogłębia osteoporozę), liofilizjowana cebula 0.2% i szczypiorek 0.1% - słabo.

Hochland: woda, ser (29%), odtłuszczone mleko w proszku, masło, sole emulgujące E450 i E452, białka mleka, cebula (0,9%), kwas cytrynowy, sól, szczypior suszony (0,1%), aromat, naturalny aromat cebuli, barwnik: karoteny.

Mlekovita: sery (dojrzewające, twarogowe), woda, masło, mleko w proszku, sole emulgujące E450 i E452, suszone pieczarki 0,35%, kwas cytrynowy, karagen (niebezpieczny, przyczynia się do powodowania nowotworu żołądka, wrzodów, zapalenia jelit), guma ksantanowa, sól.


Dobrej jakości pieczywo powinno zawierać jedynie wodę, mąkę, zakwas, ewentualnie drożdże i sól.

Biała buła jest uboga w błonnik i witaminy z grupy B, najczęściej może zawierać utwardzone tłuszcze, słód jęczmienny/pszenny, cukier lub syrop glukozowy, stabilizatory, konserwanty (przeciw pleśni) i barwniki (min. E150d - karmel amoniakalno-siarczynowy, zalecana ostrożność, nadpobudliwość, rozwolnienie, zaburzenia w metabolizmie wit.B6, u zwierząt doświadczalnych – zmiany w obrazie krwi.); skrobię ziemniaczaną, serwatkę w proszku lub mleko i pochodne, gumę guar (stabilizator, emulgator, zagęszczacz, zaliczana do substancji bezpiecznych, jednak przyczynia się do problemów metabolicznych, bólów brzucha i wzdęć), mąkę sojową.



Słodzone napoje

To żadne odkrycie, że cukierkowe napoje zdrowia i urody nam nie zaserwują. Mimo to, u sporej ilości osób ciągle mają stałą miejscówkę w menu. Dlaczego nie powinno się ich nawet patykiem tykać? Poniżej kilka odpowiedzi.


Mirinda: woda, syrop glukozowo-fruktozowy, dwutlenek węgla, sok pomarańczowy z soku zagęszczonego (8%), kwas cytrynowy, sorbinian potasu (E202, może wywoływać problemy skórne (podrażnienia i zapalenia) i astmatyczne, należy unikać a już na pewno dzieci i kobiety w ciąży), aromaty, substancje słodzące (acesulfam k, sukraloza - nadal budzi wiele kontrowersji), guma arabska, barwniki 160e i karoteny (bezpieczne, chociaż tyle dobrego). Producent w 330ml zapuszkował 6,5 łyżeczek cukru.



Mountain Dew: woda, syrop fruktozowy, dwutlenek węgla, kwas cytrynowy, aromat w tym kofeina, sorbinian potasu, guma arabska, barwnik karoteny. Tu zaszaleli do 330ml upchnęli prawie 11 łyżeczek cukru - padłam. 



Ice tea Lipton: woda, cukier, syrop fruktozowy, ekstrakt czarnej herbaty (0,12%), kwas cytrynowy i jabłkowy, sok z zagęszczonego soku mango (0,1%), sok z zagęszczonego soku marakui, cytryniany sodu, aromat, kwas askorbinowy, substancja słodząca: glikozyd stewiowy. W butelce 500ml siedzi 5,5 łyżeczki cukru. 



Oshe red: woda, glukoza, maltodekstryna, kwas cytrynowy, cytryniany sodu i potasu, sorbinian potasu, benzoesan sodu (E211, który jest rakotwórczy i wywołuje reakcje alergiczne. Ponadto drażni śluzówkę żołądka, przyczynia się do marskości wątroby i choroby Parkinsona, uszkadza DNA – potwierdzone badaniami, w połączeniu z witaminą C (kwas askorbinowy E300) tworzy rakotwórczy benzen), aromaty, guma arabska (niekorzystna dla zdrowia), estry glicerolu i żywicy roślinnej, sub.słodzące: aspartam (szkodliwy dla zdrowia, liczne badania udowodniły, że wpływa źle na pracę mózgu, w badaniach na myszach udowodniono jego neurotoksyczność i powodowanie uszkodzeń mózgu, podawanie aspartamu gryzoniom w dawkach jakie spożywają ludzie spowodowały chłoniaki, białaczkę i nowotwory) i acesulfam k (spożywany w nadmiarze może sprzyjać nowotworom i chorobom układu nerwowego, niewskazany dla dzieci, sprzeczne zdania naukowców dotyczące bezpieczeństwa tej substancji, najlepiej unikać), barwnik E129 (czerwień spożywcza 17 (AC, czerwień allura) należy unikać, zakazany w Wielkiej Brytanii, barwnik azotowy może wywoływać reakcje u osób z nietolerancją na salicylany, uwalnia histaminę więc wzmaga objawy u astmatyków, w parze z benzoesanami może powodować nadpobudliwość u dzieci). Ale, ale słuchajcie, co najważniejsze, że wzbogacone witaminkami, co z tego ze pewnie 99% się nie przyswoi.



Krótko na “do widzenia”


Nie każda etykieta “fosforyzuje” chemią na kilometr… jednak wrzucając w siebie w/w produkty i im podobne, dostarczymy organizmowi jedynie utwardzone tłuszcze, puste węgle, sól i ekstremalną dawkę kompletnie zbędnych rzekomych ulepszaczy. Ponadto zdecydowanie w ułamku sekundy od momentu spożycia niektórych z nich, przedawkujemy cukier. Jedną z zasad jaką wyznaję jest to, że zdrowy organizm to odżywiony organizm. Takie produkty nie odżywiają tylko go zaśmiecają.. i to na pełnej. Serio, nie widzę najmniejszego sensu ich spożywania. Mam nadzieję, ze Wy również. Nie można zapominać o tym, że to co jemy w pracy składa się na nasz dzienny bilans. Wpływa na nasze zdrowie, sylwetkę i samopoczucie tak samo, jak każdy inny posiłek. W żadnym wypadku nie możemy tego co wcinamy w pracy traktować “po macoszemu”. Dlatego wrzucajcie mądrze na ząb, i życzę Wam aby każda próba sięgnięcia po taki śmieciowaty produkt umarła śmiercią brutalną. Twój wybór - Twoje zdrowie. Dbaj o nie, a na starość przybijesz sobie piątkę.


Kurtyna.