wtorek, 30 czerwca 2015

AB Wheel - kryptonim mały wymiatacz ;)


Dziś słów kilka o tym, na pierwszy rzut oka niepozornym urządzeniu, które po bliższym spotkaniu pokazuje rogi ;) Na początku możliwe, że znienawidzisz. Jednak z czasem Twoje nastawienie zmieni się diametralnie, ponieważ trening z tym urządzeniem to niezły wycisk, spore wyzwanie i jednocześnie gwarancja świetnych efektów tej ciężkiej pracy.

Otwarcie przyznaję, że w moim przypadku nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Dlaczego? Ponieważ zwyczajnie nie chciało mi się tracić czasu (i nerwów ;)) na siłowni, aby szlifować technikę. Postanowiłam więc przygarnąć kółko do domu i na spokojnie próbować się dogadać.

Jeśli zdecydujesz się na zakup (koszt naprawdę niewielki) musisz być uważna/y i skupiona/y już na pierwszej randce. Wbrew pozorom to nie jest trening "na 5 minut". Gdy się za niego zabierasz, wyłączasz wszystkie sielsko grające w głowie świerszcze i skupiasz 100% uwagi na poprawności wykonywanego ćwiczenia. Pierwsze próby możesz wykonywać przed lustrem, aby obserwować swoje ciało i kontrolować ruch. Nie możesz wyginać odcinka lędźwiowo-krzyżowego w łuk i zadzierać głowy. Jeśli podczas wykonywanego ruchu nie czujesz maksymalnego napięcia mięśni brzucha, jest to sygnał, że coś robisz nie tak.



Jakie korzyści wypływają z tego związku?


Przede wszystkim trening z kółkiem AB Wheel znacznie poprawi Twoją siłę i stabilizację, ponieważ angażuje do pracy mięśnie głębokie. Ćwicząc z tym kółkiem wycisk dostają nie tylko mięśnie brzucha. Poczujesz, że pracują niemalże wszystkie mięśnie górnych partii (pleców, klatki piersiowej, ramion, grzbietu). W pewnym stopniu angażowane są nawet mięśnie czworogłowe i przywodziciele ud, a także mięśnie pośladkowe wielkie. Ponadto bez najmniejszej wątpliwości, ćwiczenie to wpłynie na utrzymywanie poprawnej postawy ciała, zwiększy Twoją siłę i poczucie równowagi, zmniejszy ryzyko wystąpienia kontuzji podczas uprawiania innych sportów.


Jak i ile ćwiczyć?


Nie będę sugerować ile serii i powtórzeń wykonywać, to kwestia indywidualna. Ćwiczenie jest naprawdę wymagające więc na początku rób tyle ile dasz rade. Jedyna wskazówka z mojej strony, żeby wszystko miało ręce i nogi, rozłóż ćwiczenie na 3-4 serie w każdej staraj się zrobić tyle samo powtórzeń (pełnych i dokładnych). Nie zniechęcaj się jeśli początkowo będzie to 4-5. To trochę tak jak z pompkami. W pierwszy dzień wysiadasz po 5-ciu, a przy regularnym ćwiczeniu lecisz z tematem na pełnej :)

Jak podczas każdego treningu, tak również i w tym przypadku, można zwiększyć jego intensywność.

Pierwszy etap: ćwiczenie wykonywane z pozycji na kolanach.
Drugi etap: dołożenie obciążenia np. mały plecak, stabilnie założony na plecy, wypełniony czymkolwiek byle żeby nie dźgało w plecy.
Trzeci etap: wykonanie ćwiczenia z pozycji stojącej, ale to już level master.

Proponuję najpierw szlifować technikę zaczynając od etapu pierwszego, aby perfekcyjnie ogarnąć to ćwiczenie. Następnie stopniowo podnosić poprzeczkę.

To naprawdę genialne ćwiczenie fundujące rewelacyjną pracę mięśni. Na drugi dzień poczujecie nawet najmniejsze i najgłębiej zaszyte w ciele mięcho. Bez dwóch zdań, to kółeczko potrafi skopać dupsko ;)

Sama jestem jeszcze na etapie dogadywania się z tym małym diabłem więc domyślam się, że moja technika nie jest perfekcyjna. Pokusiłam się jednak o nakręcenie filmiku. Ćwiczenie powinno wyglądać mniej więcej tak ;)






czwartek, 25 czerwca 2015

Domowy sposób na pośladki

Czytajcie dziewuchy Wy moje, ten post jest głównie dla Was :)

To, że cierpię na syndrom płaskodupca jest wpisane w karty historii od czasu, gdy pierwsze szklane 0,2 Coca-Coli wjechało do Polski na sklepowe półki. Celowo piszę w czasie teraźniejszym, ponieważ temat wciąż się kręci (mam podobno wygórowane oczekiwania, pfff). Systematycznie się nad nim pastwię i ani mi się śni przestać, tym bardziej, że stopniowo coraz lepiej ogarniam temat. Czy marzę o odstających dwóch buchtach jak u JLo czy Beyonce? Nie! Chcę najlepszej wersji swoich pośladków, tego się trzymam i mam nadzieję, że Wy też :) (w sensie niech każda z Was trzyma się swoich, nie moich ;p).

Dla formalności dodam klauzulę informującą: nie podchodzę do tematu jak mistrz - profesjonalista, daleko mi do tego (ach, to będzie chyba moje motto, powtarzam to średnio w co drugim poście ;)), tylko z perspektywy osoby, która doskonale wie co to kompleks.

W czasie, gdy mój tyłek w spodniach bez użycia latarki ciężko było znaleźć, a bombardujące mnie zewsząd zadki, z których każdy wydawał się być lepszy od mojego, sprawiały, że najchętniej 24/h katowałabym te moje biedne pośladki, wszystkimi ćwiczeniami na raz. Mało tego, ponieważ z natury bywam małym kombinatorem (walczę z tym zawzięcie, ponieważ w kwestii treningów, to nie jest wcale dobra cecha), wydawało mi się wtedy, że im bardziej wymyślne akrobacje, tym skuteczniejsze, że im więcej tym lepiej. Bzdura :) Nie popełniajcie więc mojego błędu. Im mniej kombinujesz (nie mylić z urozmaiceniem), ale ćwiczysz systematycznie dbając przede wszystkim o technikę, tym większe osiągniesz efekty.

Pomimo tego, że mój tyłek pozostawia jeszcze wiele do życzenia, mogę ze spokojnym sercem polecić kilka skutecznych ćwiczeń na poprawienie kondycji Waszych pośladków. To żadne nowości z kraju i ze świata, tylko czysta klasyka gatunku. Wszystkie praktykowałam, zanim przeniosłam swój plac zabaw na siłownie. A niektóre z nich wykonuję do dziś, wykorzystując dostępne tam obciążenia.

Proponuję 12 ćwiczeń, które wykonywane regularnie w domu sprawią, że patrząc na swoje tyły będziecie się uśmiechać ;) Na co możecie liczyć? Bez wątpienia na ich wzmocnienie, ujędrnienie i ulokowanie co najmniej piętro wyżej już po miesiącu. Oczywiście nogi też na tym skorzystają, w końcu są nieodłącznym elementem pupy :) Jeśli macie możliwość sięgnięcia po obciążenie (hantle, butelki z wodą) zachęcam do tego gorąco, ponieważ nawet małe obciążenie robi różnicę i zwiększa efektywność.

Ponadto na co dzień, co? SCHODY. Zróbcie przysługę swoim pośladkom i nie rozleniwiajcie ich windą, błagam! Organizowanie im wycieczek po schodach, to dobra metoda na trzymanie ich w dobrej kondycji. Nie bez powodu na siłowniach coraz częściej można spotkać maszyny imitujące wchodzenie po schodach.

Jeśli nie maltretujesz swoich nóg i pośladków treningami na siłowni, taki zestaw możesz wykonywać 3 razy w tygodniu (jeśli ćwiczysz z obciążeniem) albo 4 razy (gdy nie używasz obciążenia) w tygodniu (na zasadzie dzień ćwiczeń dzień przerwy).

Oczywiście nie wykonujcie wszystkich "na hurra". Wybierzcie 5-6 ćwiczeń, które będą się składać na jeden trening.

Top model ze mnie kiepska, za to głupie miny strzelam zawodowe ;) Wybaczcie, starałam się oddać prawidłowy sposób wykonania ćwiczenia. Choć na niektórych zdjęciach widzę niestety małe uchybienia (takie pozowanie wbrew pozorom nie jest łatwe, a to mój debiut ;) ) dlatego proszę Was o dokładne zapoznanie się z opisami ćwiczeń.

Zanim zaczniesz harce, zrób przynajmniej 5-cio minutową rozgrzewkę. A potem bierz się do roboty i poczuj atmosferę sukcesu ;)



1. Przysiad sumo


Pozycja wyjściowa: stań w szerokim rozkroku, stopy lekko skierowane na zewnątrz, plecy proste, brzuch napięty
Ruch: zejście w dół (im niżej zejdziesz tym bardziej zaangażujesz do pracy pośladki). Kontroluj plecy, nie możesz ich zaokrąglać. Kolana nie mogą “uciekać” do środka, staraj się wypychać biodra w tył. Powrót do pozycji wyjściowej przy lekko ugiętych kolanach.
Ilość: 3-4 serie po 15-20 powtórzeń
Uwaga: jeśli chcesz zwiększyć intensywność ćwiczenia, wykonaj trzy ruchy pulsacyjne w chwili Twojego maksymalnego zejścia w dół.





2. Niski przysiad


Pozycja wyjściowa:
stań prosto, nogi na szerokość bioder, stopy delikatnie skieruj na zewnątrz.
Ruch: nie odrywając hantla od piersi, zejdź tak nisko jak potrafisz, wypychając biodra/pośladki w tył. Kontroluj kolana, nie mogą uciekać do wewnątrz ani wyprzedzać palców stóp. Ciężar ciała przenieś na pięty, pilnując aby stopy nie odrywały się od podłoża. Nie zadzieraj głowy do góry, nie opuszczaj jej też w dół, staraj się patrzeć przed siebie. Wracając do pozycji wyjściowej dbaj o to, aby biodra/pośladki były wysunięte do tyłu.
Ilość: 3-4 serie po 12-15 powtórzeń






3. Podskoki w przysiadzie (z wąskiego do szerokiego)


Pozycja wyjściowa:
wąski przysiad, nogi na szerokość bioder, brzuch napięty, ręce przed sobą
Ruch: z wąskiego przysiadu przeskocz do przysiadu szerokiego, staraj się wypinać pośladki maksymalnie w tył. Kontroluj, aby podskoki były wykonywane w pozycji przysiadu
Ilość: 3-4 serie po 10-20 powtórzeń
Uwaga: ćwiczenie można wykonać z obciążeniem trzymając hantle oparte na ramionach







4. Unoszenie nogi zgiętej w stawie kolanowym w klęku podpartym


Pozycja wyjściowa:
klęk podparty, dłonie na szerokość barków, nogi na szerokość bioder (kolana znajdują się pod biodrami). Pilnuj, aby nie wyginać odcinka lędźwiowo-krzyżowego w łuk
Ruch: unoszenie nogi zgiętej w stawie kolanowym (pod kątem ok.90 st.) góra - dół, stopa w pozycji tzw. flex
Ilość: 3-4 serie po 15-20 powtórzeń na każdą nogę.
Uwaga: najlepiej założyć na kostkę dodatkowe obciążenie lub umieścić/przytrzymywać hantel w zgięciu kolanowym. Jeśli chcesz zwiększyć intensywność ćwiczenia, każdą serię zakończ 10-cioma ruchami pulsacyjnymi.







5. Unoszenie wyprostowanej nogi w klęku podpartym na przedramionach


Pozycja wyjściowa:
klęk podparty na przedramionach, dłonie na szerokość barków, kolana mają znajdować się pod biodrami, odcinek lędźwiowo-krzyżowy nie może wyginać się w łuk
Ruch: wyciągnij jedną nogę do tyłu, palce stopy obciągnięte, wykonuj wznosy nogi góra – dół (nie "rzucaj" nogą), panuj nad ciałem, rusza się tylko noga
Ilość: 3-4 serie po 15-20 powtórzeń na każdą nogę
Uwaga: najlepiej założyć na kostkę dodatkowe obciążenie. Jeśli chcesz zwiększyć intensywność ćwiczenia, każdą serię zakończ 10-cioma ruchami pulsacyjnymi.








6. Odwodzenie nogi do boku w klęku podpartym


Pozycja wyjściowa:
klęk podparty, dłonie na szerokość barków, nogi na szerokość bioder, nie wyginaj odcinka lędźwiowo - krzyżowego w łuk
Ruch: wyciągnij jedną nogę w bok uginając ją w stawie kolanowym (90 st.), stopa w pozycji tzw. flex. Ruch góra – dół, noga cały czas w powietrzu nie dotyka podłoża
Ilość: 3-4 serie po 15-20 powtórzeń na każdą nogę
Uwaga: najlepiej założyć na kostkę dodatkowe obciążenie. Jeśli chcesz zwiększyć intensywność ćwiczenia, każdą serię zakończ 10-cioma ruchami pulsacyjnymi.






7. Wykroki łączone tzn. wykrok w przód + wykrok w tył


Pozycja wyjściowa: postawa stojąca, proste plecy, nogi w lekkim rozkroku
Ruch: wypad nogi w przód (kąt prosty, kolano nie wyprzedza palców stóp), powrót do pozycji wyjściowej (staraj się nie zatrzymywać w tej pozycji na długo), wykrok w tył, powrót do pozycji wyjściowej. Pilnuj, aby nie przechylać się do przodu, a plecy były proste.
Ilość: 3-4 serie po 10-15 powtórzeń na każdą nogę 
Uwaga: jedno powtórzenie, to wypad nogi w przód i w tył







8. Przysiad zakroczny z nogą na podwyższeniu


(za podwyższenie może posłużyć Ci szafka, klasyczne krzesło, pufa, kanapa)
Pozycja wyjściowa: stań w takiej odległości od podwyższenia, aby móc wykonać szeroki wykrok. Noga zakroczna umieszczona na podwyższeniu. Nie możesz chwiać się na boki, przechylać w przód.
Ruch: wykonuj ruch dół-góra tak, aby noga wykroczna tworzyła linię równoległą z podłożem, kolano tej nogi nie może wychodzić po za linię palców u stóp.
Ilość: 3-4 serie po 10-15 powtórzeń na każdą nogę






9. Wznosy bioder w leżeniu tyłem


Pozycja wyjściowa: leżenie na plecach, nogi na szerokość bioder zgięte w stawach kolanowych, stopy płasko i stabilnie usytuowane na macie
Ruch: wznosy bioder w górę (tak, aby tworzyły jedną linię z tułowiem i udami), spinaj pośladki, brzuch napięty. Wróć do pozycji wyjściowej, jednak podczas wykonywania ćwiczenia nie zatrzymuj bioder na macie
Ilość: 3-4 serie po 15-20 powtórzeń







10. Wznosy bioder na jednej nodze


Pozycja wyjściowa:
leżenie na plecach, nogi na szerokość bioder zgięte w stawach kolanowych, stopy płasko i stabilnie usytuowane na macie
Ruch: unieś jedną nogę do góry (może być lekko ugięta), unoś biodra góra-dół, pamiętaj o napiętym brzuchu i spinaniu pośladków
Ilość: 3-4 serie po 12-20 powtórzeń na każdą nogę
Uwaga: jeśli chcesz wykonać ćwiczenie z obciążeniem umieść je tak samo jak w ćw. 9







11. Wznosy nogi w leżeniu przodem


Pozycja wyjściowa:
leżenie na brzuchu, ręce pod brodą, nogi wyprostowane w lekkim rozkroku
Ruch: dynamiczne (ale nie szarpanie) unoszenie jednej nogi w górę (do momentu maksymalnego spięcia pośladka) i dół, nie dotykamy stopą podłoża w czasie wykonywanego ruchu, pośladek ma być cały czas napięty, pilnuj aby nie odrywać tułowia od maty.
Ilość: 3-4 serie po 15-20 na każdą nogę
Uwaga: najlepiej założyć na kostkę dodatkowe obciążenie. Jeśli chcesz zwiększyć intensywność ćwiczenia, każdą serię zakończ 10-cioma ruchami pulsacyjnymi.






12. “Ślizganie” na ręczniku w leżeniu tyłem


(najlepiej ściągnąć buty)
Pozycja wyjściowa: leżenie na plecach, ręce wzdłuż tułowia, biodra uniesione tak, aby tworzyły jedną linię z tułowiem i udami, stopy płasko i stabilnie umieszczone na ręczniku
Ruch: wysuwanie nóg do przodu i z powrotem. Pamiętaj, aby za każdym razem, gdy wracasz do pozycji wyjściowej unosić biodra w górę, by tworzyły jedną linię z tułowiem i udami, spinając przy tym mięśnie pośladków
Ilość: 3-4 serie po 12-20 powtórzeń






Na koniec propozycja nie do odrzucenia ;) Jeśli do swojego zestawu treningowego wrzucisz ćwiczenie 4, 5 i 6 warto wykonywać je najpierw na jedną potem na drugą nogę z max. 5-cio sekundową przerwą między ćwiczeniami. Czyli: 1 seria 4 ćwiczenia na prawą nogę, zaraz po tym 1 seria 5 ćwiczenia na prawą nogę i 1 seria 6 ćwiczenia na prawą nogę. W taki sam sposób katujemy lewą stronę. Wszystko powtarzamy w 3 lub 4 seriach, tu musicie same zdecydować ile dacie radę zrobić serii i powtórzeń, dlatego wyznaczyłam zakresy przy każdym ćwiczeniu. Starajcie się nie wykonywać mniej niż zaproponowałam.

Po zakończonych harcach konieczne rozciąganie!





poniedziałek, 15 czerwca 2015

Izotonik - zrób to sam

Od czasów prehistorii trąbi się na wszystkie strony tego świata o odpowiednim nawadnianiu organizmu – i słusznie. W końcu każdy z nas składa się z około 60% wody.



Nigdy wcześniej nie myślałam o piciu czegoś innego podczas treningu niż woda. Nie mam problemu z wypijaniem wystarczającej jej ilości, zarówno na co dzień jak i podczas wysiłku fizycznego. Niedawno internetowa poczta pantoflowa przypomniała mi o istnieniu izotoników - gotowców.

Nigdy po nie nie sięgałam, ponieważ odstraszały mnie ich neonowe kolorki, które automatycznie włączały lampkę ostrzegawczą w głowie.

Zacierając rączki pobiegłam do sklepu i sięgnęłam po dostępne w sklepie izotoniki. Czy red alert zgasł po odwróceniu butelek "na plecy"? Damn, zaczął walić po oczach czerwienią na pełnej.

W gotowych izotonikach kwestią priorytetową dla producenta są odpowiednie proporcje minerałów i cukrów w stosunku do ilości wody - i to jest plus. Jednak całość ich składu pozostawia często wiele do życzenia. Poza niezbędnymi dla izotonika cukrami znajdziemy również słodziki (m. in. szkodliwy acesulfam K i aspartam), sztuczne barwniki (np.żółcień chinolinowa, tartrazyna czy błękit brylantowy, których zdecydowanie należy unikać ze względów zdrowotnych, a ponadto mogą one mieć negatywny wpływ na aktywność fizyczną), guma arabska, benzoesan sodu, kwas cytrynowy i inne fajerwerki.

Poczytałam, podziękowałam.

Jaki z tego wniosek? Zrób to sam :)
Przepis na najprostszy izotonik:
  • 1 litr wody mineralnej (najlepiej niegazowanej wysokozmineralizowanej)
  • 1/3 łyżeczki soli morskiej
  • Miód naturalny (6-8g/100ml) ok. 4 łyżki
  • Sok wyciśnięty z cytryny (lub innego owoca cytrusowego np. z 1/2 pomarańczy) 
  • Wszystko dokładnie wymieszać i pyk, gotowe :)

Sok z cytryny: orzeźwi, dostarczy witamin i antyoksydantów (witamina C, polifenole, bioflawonoidy) - co przyspieszy regenerację, jak i składników mineralnych (m.in. potas, wapń, fosfor, magnez)

Wysokozmineralizowana woda niegazowana: dostarczy składników mineralnych

Sól: uzupełni sód, zadba o odpowiednie nawodnienie, ponieważ zwiększy częstotliwość sięgania po płyny

Miód: dostarczy energii, antyoksydantów (niwelując działanie wolnych rodników wytwarzanych podczas wysiłku fizycznego), witamin oraz uzupełni glikogen w mięśniach


Każdy, nawet minimalny ubytek wody z naszego organizmu, osłabia jego wydolność. Podczas treningu trwającego godzinę można stracić nawet 3 litry wody. Razem z potem tracimy również cenne dla organizmu minerały (sód, magnez, potas, wapń). Taki naturalny, domowy napój izotoniczny sprawdzi się również w gorące, letnie dni (podczas upałów zapotrzebowanie na płyny wzrasta nawet do 4 litrów na dobę). Jakie więc zadanie ma spełniać taki izotonik? Ma odpowiednio nawodnić oraz uzupełnić utracone razem z potem elektrolity, które są potrzebne do prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu. Bardzo duże znaczenie ma więc skład takiego napoju izotonicznego. Najlepszy, powinien mieć zbliżone (a najlepiej takie samo) stężenie jonów i węglowodanów jak płyny ustrojowe człowieka (dla zainteresowanych od 275 do 295 mosm/kg) – właśnie to jest gwarancją właściwego nawodnienia w odpowiednim dla organizmu tempie. Jeśli nie przesadzimy z ilością cukrów prostych (w tym przypadku z miodem), nasz domowy izotonik właśnie taki będzie.

Warto taką miksturę trzymać w swojej lodówce.



środa, 10 czerwca 2015

24 produkty z marketu, których nie trzeba się bać

Mam nadzieję, że nie przewróci Wam się w żołądkach od widoku kolejnych etykiet ;) Tym razem nie straszę :) Tym razem spełniam prośbę Asi, która poprosiła mnie o napisanie posta z przykładowymi produktami dostępnymi w markecie, których nie trzeba się bać :)

Zanim przejdę do konkretów, wykorzystam okazję. Uwaga, krótkie ogłoszenie parafialne ;) Jeśli macie jakieś tematy, o których chciałybyście/chcielibyście poczytać, a ja będę w stanie stawić im czoła i rzetelnie je dla Was opracować, piszcie śmiało.

Ok, kręcimy dalej.

Obecny rynek spożywczy jest tak ostro przemielony i zasypany chemią, że czasem najchętniej przygarnęłabym jakieś poletko i siała swoją karmę ;) Rzeczą priorytetową jest dla mnie kontrola nad tym, co jem i to nie sekret pilnie strzeżony, że jestem pod tym kątem ciuteńkę skręcona.

Nie chodzi mi jednak o to, żeby wpędzać Was w skłonności paranoidalne. Po prostu stwierdzenie "na coś trzeba umrzeć" kompletnie do mnie nie przemawia, i takim działaniem chciałabym również i w Was wyszlifować znieczulicę na tego typu "mądrości" życiowe ;)

Tak jak pisałam w poprzednim poście, żywność lepszej jakości jest, tylko trzeba troszkę więcej naszej uwagi i zaangażowania, żeby po nią sięgnąć.

Zielone światło otrzymały produkty:


1. Mlekovita masło klarowane

Do smażenia najlepiej i najzdrowiej wybierać tłuszcze o wysokim punkcie dymienia. Masło klarowane, czyli bezwodny tłuszcz mleczny (99,8%), oczyszczony z białka i różnych osadów, jest dobrym wyborem. Punkt dymienia, tzn.moment w którym tłuszcz rozpada się tracąc właściwości odżywcze (tym samym wytwarzając szkodliwy dla zdrowia, rakotwórczy związek tzw.akroleina), w przypadku takiego masła, to około 235 stopni C. Należy jednak pamiętać, żeby nie smażyć długo potraw oraz nie używać dwa razy tego samego tłuszczu. Masło klarowane Mlekovita, to produkt bardzo dobrej jakości.



2. Oliwki Carrefour

Oliwkożercy – to coś dla Was :) Duży plus dla tego produktu. W skład (prócz oliwek oczywiście) wchodzi woda, sól (niestety wszechobecna) i jeden jedyny regulator kwasowości tj. kwas mlekowy – wynik fermentacji laktozy, obecnej w mleku lub fruktozy, obecnej w owocach i warzywach :)



3. Sok jabłkowy

Oczywiście jestem zwolenniczką soków wyciskanych własnoręcznie lub domowych miksowanych owocowo-warzywnych koktajli. Jeśli już decydujecie się na zakup soku, warto wybierać taki, który nie zawiera dodatkowego cukru, syropu glukozowo-fruktozowego, innych słodzików i aromatów. Składniki tego soku to: sok jabłkowy :) Jest w 100% wyciskany z owoców, naturalnie mętny i nie zawiera soku z koncentratu. Zachowuje świeżość do 14 dni po otwarciu. Brawo :)



4. Sok śliwkowy

Składniki: sok śliwkowy 100%, nie z koncentratu. Naturalnie mętny, zawiera tylko i wyłącznie naturalnie występujące cukry, smak soku może być różny ponieważ jest uwarunkowany odmianą owoców, z których został zrobiony.



5. Przyprawy Dary natury

To cała gama przypraw bez cienia chemii. Nie znajdziecie w nich nawet grama glutaminianu sodu (E621) i tym podobnych klimatów tj.E622, E635, E627, E631 - ach, w skrócie żadnych wzmacniaczy smaku od E620 do E640. Przyprawy te coraz częściej można dostać w większości “osiedlowych” sklepów. Używam, polecam :)



W serkach kanapkowych i innych produktach mlecznych potrafią czaić się przeróżne emulgatory, stabilizatory, zagęstniki i inne niemałe "strachy na lachy" m.in. karagen, kwas cytrynowy, karboksymetyloceluloza, guma guar, gellan, guma karob i.t.p. Poniżej kilka prześwietlonych produktów, po które (pod tym kątem) można sięgać ze spokojem.


6. Serek Bieluch

W jego skład wchodzi tylko i wyłącznie mleko pasteryzowane oraz czyste kultury mleczarskie. Producent zamieścił również informację, że produkt zawiera wyłącznie naturalnie występujący cukier mleczny, a zawartość soli wynika z naturalnie występującego w mleku sodu. Big smile i kciuk w górę :)



7. Serek Tartare Ziołowy Ogród

Miłe zaskoczenie. W skład serka wchodzi: ser twarogowy, śmietanka, zioła i przyprawy, naturalny aromat i sól (na 100g produktu 0,9g soli). Z ciekawości sprawdziłam również inne smaki: Śmietankowa Łąka (ser twarogowy, sól), Cebulowe pole, Borowikowy las i Dolina pieprzu, które również dostają plusa :) Na opakowaniach takich serków widnieje informacja: poddane termizacji, oznacza to nic innego jak utrwalenie za pomocą wysokiej temperatury, oraz spulchnione azotem: również bezpieczne dla zdrowia. 



8. Serek łaciaty

Serek śmietankowy, białka mleka, sól (0,7g na 100g). Inne smaki tj. chrzan lub cebulka ze szczypiorkiem również ok, nie zawierają żadnych aromatów, zagęstników itd. 



9. Serek Mój ulubiony

Śmietanka, kultury bakterii fermentacji mlekowej. Taki skład nie wymaga komentarza :)



10. Serek homogenizowany Garwolin

Mleko, śmietanka, bakterie fermentacji mlekowej. 



11. Serek homogenizowany Rolmlecz

Mleko, śmietanka, cukier, białka mleka, kultury bakterii mlekowych, aromat. Nie jest to serek zasługujący na złoty order uśmiechu, ponieważ rolę wanilii odgrywa aromat, a 100g produktu zawiera 14g cukru (pojemność serka to 200g, producent poszalał z cukrem na pełnej). Ostatecznie jednak zdecydowałam się umieścić go na tej liście, ponieważ w porównaniu do innych smakowych serków homogenizowanych, wypada całkiem dobrze. Co go wyróżnia? Nie zawiera syropu glukozowo-fruktozowego, skrobi modyfikowanej, gumy guar, karob i innych zagęstników, mleka w proszku, ekstraktów i emulgatorów. Uwierzcie mi, znalazłam takie, które były po uszy wypchane całym tym alfabetem. Jeśli lubicie serki homogenizowane, to jest jedna z lepszych opcji. Jednak (muszę wtrącić swoje trzy grosze ;)) znacznie lepiej zmiksować twaróg z kefirem i dodać ulubione owoce, bez dokładania cukru i aromatu - otrzymamy wtedy idealny serek homogenizowany :)



12. Zsiadłe mleko Krasnystaw

Do produktów mlecznych bardzo często ładowane jest mleko w proszku bądź inne "ulepszacze" smaku i konsystencji, według mnie to totalnie bez sensu. Sięgając po mleczne produkty warto zwracać uwagę, aby miały w składzie tylko to, co naturalne. Zsiadłe mleko Krasnystaw zawiera to, co niezbędne tj. mleko i żywe kultury bakterii fermentacji mlekowej. 



13. Kefir Zott i 14. Danone

Na półkach sklepowych niestety roi się od kefirów, które zawierają różne zagęstniki i emulgatory, a nawet glutaminian sodu i żelatynę wieprzową - od takich produktów uciekać! Oba produkty ze zdjęć zawierają to, co prawdziwy kefir zawierać powinien, czyli mleko oraz żywe kultury bakterii i drożdży kefirowych.



15. Maślanka Łowicz

Skład: mleko pasteryzowane, kultury bakterii. To bez wątpienia wyjątek wśród maślanek. 9 na 10 najczęściej zawiera zagęstniki i mleko w proszku. Duży plus dla tego produktu.



16. Zielona herbata

Zawsze wybierajcie herbatę liściastą, w której nie ma nic innego oprócz 100% herbaty zielonej, jak np. ta na zdjęciu :) Wystrzegajcie się proszę wszystkich herbat w torebkach. Pseudo herbata w nich umieszczona, to substancja tak na prawdę ciężka do zidentyfikowania. Ponadto te wszystkie tęczowe smaki z kucykami i skrzatami na opakowaniach, najczęściej naładowane są sztucznościami, które przyjemne są jedynie dla naszego nosa.



17. Jadalne kasztany

Idealna przekąska, zdrowa i wartościowa. Są źródłem m. in. witamin z grupy B, witaminy C, kwasu foliowego, żelaza, wapnia, magnezu, potasu oraz błonnika i antyoksydantów. Taką paczkę, gotowanych na parze kasztanów można kupić w Carrefourze, cena nie zabija :)



18. Crispy natural

Brzoskwinia (100%) i papryka (100%) bez żadnych aromatów i ulepszaczy. To dobra i zdrowa forma przekąski, która śmiało może zastąpić przesiąknięte tłuszczem, sztucznymi aromatami i innymi ulepszaczami smaku chipsy, czy inne, tylko z pozoru zdrowe bake rollsy. Jednak uważajcie, nie wszystkie Crispy są full natural. Zwracajcie uwagę na skład jeśli po jakieś sięgacie. W niektórych czają się pułapki.



19. Olej kokosowy KTC

Skład: 100% oleju kokosowego. Olej KTC jest rafinowany, jednak w tym przypadku oznacza to tylko tyle, że został oczyszczony z kokosowego zapachu i zanieczyszczeń. Jego zdrowotne właściwości zostały zachowane. Warto dla oleju kokosowego znaleźć miejsce w swojej kuchni, ponieważ jest źródłem bardzo dobrych tłuszczów (zawiera średniołańcuchowe trójglicerydy MCT), które są łatwo metabolizowane i przetwarzane w energię (b.dobre dla osób aktywnych fizycznie). Podnosi poziom dobrego, a obniża poziom złego cholesterolu. Ponadto zapobiega rozwojowi insulinooporności i tym samym cukrzycy oraz wielu innych chorób (np.układu krążenia, chorób serca, Parkinsona, Alzheimera). Jest naturalnym lekiem, bardzo dobrze wpływającym na ogólny stan naszego organizmu, pomagającym również utrzymać prawidłową masę ciała. Prawdziwy olej kokosowy jest barwy mlecznej i pozostaje w formie stałej do temperatury 25 stopni C, olej firmy KTC taki właśnie jest. Dodam jeszcze, że taki olej ma wysoki próg dymienia, czyli jest bezpieczny przy smażeniu.



20. Groszek

Osobiście wybieram warzywa surowe lub mrożone. W konserwowych często obecny jest cukier, zdarzają się również barwniki (nie mam pojęcia po cholerę). Groszek na zdjęciu nie został pogwałcony, nie ma cukru. W jego skład wchodzi woda i sól pełniąca rolę substancji konserwującej.



21. Kaszka Smakija śmietankowa

Kaszka manna z grupy produktów deser-gotowiec, prezentuje się całkiem nieźle. Znajduje się w niej jedynie: pełne mleko, śmietanka, kaszka manna z pszenicy. Ostatnim składnikiem jest rzecz jasna cukier i tu trochę poszaleli, ponieważ 100g produktu zawiera prawie 3 łyżeczki (pojemność takiej kaszki to 130g). Tak więc ode mnie plus za skład, ale minus za ilość cukru.



22. Łowicz 100% z owoców

Na 100g produktu - 65g czarnych pożeczek i 35g jeżyn, zagęszczony sok jabłkowy, a jako substancja żelująca pektyna tj. naturalna, bezpieczna nawet dla niemowląt, to rozpuszczalny w wodzie błonnik, pomaga w utrzymaniu dobrego pH w jelitach i namnażaniu korzystnej flory bakteryjnej. Naturalnie występuje niemalże we wszystkich owocach. Duży uśmiech dla tego produktu :)



23. Czekolada Lindt 85%

Jak czekolada, to tylko gorzka. Lindt jest bez wątpienia jednym z producentów, który może się poszczycić dobrą ich jakością (jednak tylko w kwestii czekolad gorzkich bez nadzienia). Miazga kakaowa, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, tłuszcz kakaowy, naturalna wanilia Bourbon, cukier demerara – rodzaj cukru trzcinowego.



24. Ciastka Owsiane

Nie jestem zwolenniczką kupowania słodyczy, to już wiecie. Dlaczego więc pojawiły się te ciacha? Bo ich skład naprawdę jest ok. Mąka owsiana, mąka pszenna, płatki owsiane, otręby owsiane, tłuszcz kokosowy, mleko w proszku, sól. Producent zamieścił również informację, że ciastka zawierają naturalnie występujące cukry, więc nie są dodatkowo dosładzane. Duży plus za użycie oleju kokosowego :) Jeśli jesteś leniuchem i nie masz weny na pichcenie, a ochota na coś słodkiego nie daje spokoju - po takie ciacha można czasem sięgać :)



Jak widać na załączonych obrazkach, nie trzeba organizować wycieczek do sklepów typu “eko”, po żywność dobrej jakości. W marketach również znajdziemy produkty, na których etykietach nie odgrywają się sceny science fiction. Nie chcę Wam robić prania mózgu - no dobra takie malutkie ;). Nie chodzi też o popadanie ze skrajności w skrajność i rzucanie się z widelcem na korzonki (które de facto też mogą być pryskane - heheszek). Jednak benzoesan sodu nas nie zakonserwuje jak ogórki, na starość. Glutaminian sodu nie wzmocni naszego smaku, a karagen nie zagęści naszej skóry jak deserku Monte cherry, działając niczym botoks na zmarszczki.

W tym wszystkim chodzi jedynie (albo i aż) o budowanie samoświadomości i dokonywanie zdrowych i mądrych wyborów, bo skoro je mamy, to dlaczego z tego nie korzystać?